Description
W dzień tyle światła, że tak naprawdę go nie ma; rozpływa się w w bezmiarze spraw powszednich - jest jakby bezbarwne, płaskie, bezdżwięczne, przezroczyste; dopiero gdy zaczyna ginąć o zmierzchu, oczy stają się nim nienasycone, a ono samo przez się gęstnieje, nabiera znaczenia i czyni się głebiną zapatrzeń, pragnień. Coś zaczyna wtedy boleć na myśl, że zaraz pochłonie je mrok; stąd też może tak właśnie jest, że życie człowiecze najbardziej istnieje o poranku i o zmierzchu...tam najwięcej jest krzyku i ciszy….