HOME | DD

Feniks18 — 2.Ukryty Demon
Published: 2013-09-04 13:38:26 +0000 UTC; Views: 139; Favourites: 1; Downloads: 0
Redirect to original
Description Mężczyźni z wioski wyruszyli na rytualne polowanie, reszta cierpliwie czekała na ich powrót. Tegoroczne zbiory były wyjątkowo obfite i dorodne. Zapachy z kuchni przyciągały wielu ciekawskich, jednak nikomu poza kucharkami nie było dane tam wejść. Gdy elfy wrócą z polowania, zostanie wybrany najlepszy myśliwy. Była to tradycja elficka i inne stworzenia nie uczestniczyły w niej dopiero, później zasiadano razem do stołu.
Alana pomagała w gotowaniu, obowiązkowo musiała posmakować większości potraw przed podaniem. Po uporaniu się z tym jakże przyjemnym obowiązkiem, musiała zapalić wszystkie lampiony ogniem z wielkiego paleniska. Było to bardzo ważny rytuał. Ognisko w każdej osadzie był znakiem trwałość dobrobytu dlatego dbano by nigdy nie gasł.  Pieczona tam także upolowaną zwierzynę. Elfy bardzo rzadko jadały mięso, zazwyczaj okazjonalnie jak na przykład teraz.
- Już prawie gotowe- powiedział szaro-włosa elfka męcząc się z zawieszeniem papierowego lampionu na gałęzi.
- Leć się przebrać, ja rozstawię wszystko na stale- odpowiedziała jej wysoka blond-włosa elfka nieco starsza od niej.
Udała się się swojej małej chatki. Zwykła prosta budowla z drewna. Nie musiała być ocieplana bo zimy na południu były bardzo łagodne. Kuchnia, sypialnia i łazienka mieściły się na parterze a na poddaszu można było suszyć zioła.
Z szafy zaraz przy wyjściu wyciągnęła biała sukienkę, sięgającą do kolan. Ubrała ją i w pasie przewiązała fiołkową chustą, pasująca do jej oczu. Po chwili czekała już z innymi czekając, aż myśliwi wrócą.
Minęły już dobre trzy godziny a oni nie wracali. Bardzo zmartwiło to wszystkich zgromadzonych.
Nagle usłyszeli tętent kopyt i głośne pogwizdy. Zaniepokojone centaury pogalopowały z gęsty las, inne mniejsze stworzenia razem z elfami ukryły się w domach.
Najeźdźcy zostawili swoje konie i zaczęli siłą wyciągać bezbronnych  mieszkańców na zewnątrz. Nie wiedzieli jak się bronić i ulegali magom jak i zwykłym śmiertelnikom.
- Wychodźcie z domów, albo my wyciągniemy was siłą!- zabrzmiał donośny głos jednego z mężczyzn zapewne ich dowódcy. Alana wolała nie ryzykować mimo że miała swój łuk i wiedziała jak go użyć, nie chciała narażać swoich bliskich na dodatkowe niebezpieczeństwo. Powoli uchyliła drzwi, wyszła na dwór grze wielu mężczyzn i kilka kobiet łapało i związywało niewinne stworzenia. Nikt nie wiedział jak się tu znaleźli i po co tu przybyli.
- Wasi wojownicy pewnie już nie żyją. Jeśli nie chcecie podzielić ich losu chodźcie z nami- znów odezwał się ten sam głos, tym razem bardziej władczy. Gdzieś dalej jakaś elfka wybuchła głośnym szlochem, gdzieś indziej dziecko mocniej przytuliło się do swojej matki. Alana stała na środku wpatrując się w ogarniający wioskę chaos. Najeźdźcy zaczęli podpalać drewniane chatki nie zważając  na to czy ktoś jest w środku. Zachowywali się jak barbarzyńcy. Grabili, łupili i nie raz zabijali. Nieustanne krzyki zwróciły uwagę oddalających się centaurów.
Prędko zawróciły na ratunek przyjaciołom. Wioskę zalała fala strzał. W odpowiedzi otrzymały kilka zaklęć śmiertelnych, za których samo wymawianie mogło na czarodzieja ściągnąć klątwę, a co dopiero rzucanie ich.
Wbiegły do wioski galopem ratując napotkanych. Sadzały ich na swoich grzbietach, jednocześnie broniąc się przed zaklęciami. Fiołkowe oczy elfki napotkały zielone oczy kobiety centaura o rudych, kręconych włosach i kasztanowej sierści. Podbiegła do niej i pomogła usiąść na grzbiecie.
Szybko oddalały się od wioski. Jednak nie długo było im dane cieszyć się wolnością. Wokół wioski rozstawione były sidła, w które wpadły. Z głuchym trzaskiem runęły na ziemię. Elfka próbowała pomóc jej się wyplątać, ale silmy mężczyzna złapał ją z tyłu. Zakrył jej dłonią usta żaby nie krzyczała. Szybko podbiegł następny, wyciągną długi miecz s pochwy i wbił go w ciało biednego centaura. Szybko odwróciła wzrok aby nie patrzeć na ten przykry widok.
Zaprowadzono ją do obozu tych barbarzyńców. Już na wejściu było słychać żałosne szlochy i krzyki jeńców.
- Chłopaki patrzcie co tu mam!- krzyknął mężczyzna trzymający Alanę- Jak myślicie ile za nią dostanę na Fortis?
- Zależy cze jest czystej krwi- odpowiedział jeden z nich wpychając sobie do ust kawałek mięsa.
- Elfy są teraz w dobrych cenach- Odpowiedział jeszcze inny- ale ta chyba nie jest czystej krwi- dodał po chwli.
- Jak to nie...- mężczyzna trzymający dziewczynę związał jej z tyłu ręce gruba liną i podszedł do nie od przodu. Brutalnie uniósł jej twarz. Ona wbiła wzrok w ziemię żeby tylko nie patrzeć mu w oczy. Drugą ręką odgarną szare włosy tak aby odsłonić całe uszy. Uniósł jej głowę bardziej tak że musiała spojrzeć w jego oczy. Malował się w nich gniew i pogardą. Uśmiechną się, i powiedział: - Na pewno jest czystej krwi.
- No to ci się trafiło- poklepał go jeden po ramieniu.
Noc spędziła na dworze sama przywiązana do drzewa. Nie widział tutaj żadnej znajomej twarzy. Co się z nimi wszystkimi stało? Może jej wioska nie należała do największych, ale mała też nie była. A może oni... zginęli? Od razu odgoniła te myśli. Przecież to niemożliwe- pomyślała. A może jednak...
Gdyby nie okoliczności chętnie podziwiał by ciemno nocne niebo usiane milionem gwiazd. Teraz najchętniej zapadła by się pod ziemie. Gdy w obozie zapanowała cisza, zasnęła niespokojnym snem.
Related content
Comments: 0