Comments: 6
Zwirzaczek10 [2018-07-02 16:58:07 +0000 UTC]
Ja zawsze czytałam wszystkie laktury, ale potem teraz w liceum przeczytałam tylko Lalkę i Edypa, bo jakoś miałam zły rok i muszę wszystko nadrobić xD Więc będę czytać potem uwu Więc na razie nie wiem nic o Werterze.
Ale z gimnazjum podobało mi się np Quo vadis (chociaż trochę się trudno czyta bo oni tam się np kąpią przez pierwsze 20 stron xD), Zemsta była fajna i Ogniem i mieczem. I Rok 1984 był dla mnie ciekawy.
👍: 0 ⏩: 0
SrebrnaStal [2018-07-01 18:05:27 +0000 UTC]
Ekhm... nie chciałam, żeby wyszła taka ściana tekstu, mam nadzieję, że przynajmniej dobrze będzie się to czytać. xd
Ja także nie przepadam za lekturami szkolnymi, ale moim zdaniem "Cierpienia młodego Wertera" jest jedną z niewielu lektur, którą warto przeczytać. Choćby ze względu na to, że nie jest długa jak "Krzyżacy" czy napisana wierszem jak "Pan Tadeusz" (Mickiewicz pisał piękne poezję, a jego porównania czy metafory są cudowne, ale ciężko się czyta fabułę zapisaną rymami, no cóż...).
Jednak głównym powodem, dla którego warto przeczytać "Cierpienia...", według mnie, jest to by samemu odkryć o co w tej powieści tak naprawdę chodzi. Bardzo się cieszę, że zwróciłaś uwagę, na to, iż problematyka utworu nie zamyka się tylko na emocjach nieszczęśliwie zakochanego młodzieńca, co tak usilnie próbują nam wbić do głowy autorzy programów nauczania. Owszem, nieodwzajemniona miłość to element historii i chyba najbardziej w niej uwydatniony, ale uznanie jej za powód odebrania sobie życia przez Wertera jest mocnym wyolbrzymieniem. Bardzo mocnym. Werter był młodym mężczyzną, który nie potrafił odnaleźć się w otaczającej go rzeczywistości, żył marzeniami, poezją. Nie rozumiał świata, a świat nie rozumiał jego. Był jakby oderwany, niezdecydowany, uczuciowy i osamotniony przez niemożliwość przystosowania się do społeczeństwa. Nie rozumiał podziałów, wręcz je ignorował (wizyta u Hrabiego C. chociażby), chciał, aby świat wyglądał inaczej. Nieszczęśliwa miłość do Lotty oraz jej ślub z Albertem była tylko kroplą, która przelała czarę goryczy. W rzeczywistości Werter cierpiał już wcześniej właśnie przez niemożność odnalezienia się w świecie, społeczeństwie. Dodatkowo wspomniana sytuacja z gościną u Hrabiego C. (po tym jak został wyproszony z przyjęcia, a krążące po mieście plotki i drwi dobiły go bardziej) zaważyła na tym, iż odebrał sobie życie. Wiadomość o ożenku Lotty z Albertem była tylko impulsem, pretekstem.
"Cierpienia młodego Wertera" to powieść o młodym człowieku, wrażliwym i słabym, zniszczonym przez świat, którego nie potrafił zrozumieć. A miłość do Lotty to tylko jeden z elementów, wcale nie najważniejszy, przez który cierpiał i z tego cierpienia odebrał sobie życie. A zrozumiałam to dopiero, gdy sama przeczytałam książkę. To nie typowa powieść z epoki romantyzmu o niszczącym uczuciu do drugiej osoby cz walce o ojczyznę. To historia o zagubieniu, słabości i nieprzystosowaniu do ówczesnego życia, o trudach człowieka wrażliwego, niezrozumiałego i nierozumiejącego świata, powoli niszczonego przez własne marzenia i niezdecydowanie. I tutaj godzę się z tobą całym sercem: Goethe był geniuszem.
Ludzie się dziwią, dlaczego lubię Wertera, skoro to przegryw był co nawet się dobrze zabić nie potrafi. XD Tak, to był przegryw, emocjonalny, zagubiony w rzeczywistości i samym sobie młody człowiek, który nie potrafił sobie poradzić i w desperacji postanawia się uwolnić od tytułowego cierpienia, rozumianego znacznie szerzej niż pokazuje program nauczania. Mnie jego charakter i historia tknęły i to mocno.
A odnosząc się do samego rysunku to jest idealny. Nie wyolbrzymiam. Te szarawe oczy pozbawione źrenic (nie wiem czy to twój styl, czy celowy zabieg) nadają spojrzeniu pustki, patrzą w nieokreślony punkt właściwie nic nie widząc. To tak świetnie pasuje do marzycielskości Wertera i jego oderwaniu od świata... wydaje się taki obojętny, beznamiętny... zrezygnowany. Świetnie go przedstawiłaś. No i jeszcze jego sławny frak i kamizelka~ Uwielbiam~
👍: 0 ⏩: 1
Ithlini In reply to SrebrnaStal [2018-07-01 18:34:15 +0000 UTC]
Bo Werter nie pasuje do naszego "amerykańskiego sposobu życia". Jest tym, który przegrał, jest tym, który się poddał, jest tym, który niczego nie zdobył i tym, który miał dobre serce, a nie twardą dupę.
I nie pasuje do współczesnego wizerunku fajności - jest wrażliwy, przyjacielski, taktowny, lubi dzieci i naturę, charakteryzują go głębokie przemyślenia filozoficzne. Zupełna opozycja do teraźniejszości, gdzie w modzie jest radość, przepychanie się łokciami do celu, miłość najlepiej tylko do samego siebie, płytkie, szybkie, krejzolskie myśli i nieustanna konsumpcja.
Podsumować opozycjonistów Wertera można jakoś tak: Werter to ciota, bo myślał.
To niesamowite, że dzięki temu rysunkowi odnajduję tylu ukrytych fanów Wertera!!!
👍: 0 ⏩: 1
SrebrnaStal In reply to Ithlini [2018-07-02 17:21:22 +0000 UTC]
I to mnie najbardziej boli, że dobrą postacią jest ta, która walczy, wygrywa lub umiera próbując, a jeśli już jest taką jęczyduszą to w trakcie trwania fabuły ma się zmienić na wojownika i umrzeć śmiercią heroiczną. Nie twierdzę, że to jest złe, bynajmniej, zauważyłam jednak, iż takie właśnie "amerykańskie" podejście odgania w kąt i mrok bohaterów pokroju Wertera, samoistnie skazując ich na potępienie wręcz. W końcu kto pamięta dobrego, uczuciowego, odznaczającego się głębokimi przemyśleniami człowieka, gdy na arenę wchodzi głośny, butny wojownik? Pamięta ktoś Gustawa z IV części "Dziadów"? Z mojej klasy ledwo co. A Konrad z III części? Większość co najmniej kilka zdań, a lekcji i materiału w zeszytach było o każdym prawie tyle samo. A to ta sama osoba... Czuję, że w mentalności ludzi istnieje jakaś taka niechęć do "słabości" rozumianej jako wrażliwość, ufność, przyjacielskość. A to przecież są bardzo pozytywne cechy...
Ja Wertera zawszę będę bronić. I nawet nie wiesz jak się cieszę, że nie jestem jedyną, która uwielbia "Cierpienia..." i Wertera! A czasami naprawdę czuję, że tylko ja go wielbię. xd
👍: 0 ⏩: 0
Uoso [2018-07-01 12:21:33 +0000 UTC]
Wow...
Ja powiem tak: Werter jest jedną z tych niewielu lektur, które przeczytałam i to zadziwiająco szybko. Po prostu mnie wciągnęła, pomimo, że generalnie taka tematyka (a zwłaszcza dzisiejsze shit-romanse (bez urazy)) nie przypada mi do gustu.
I, z jednej strony nie mogłam się nie zgodzić z kolegą, który stwierdził, że mógł Werter od razu się zabić, a nie nudzić nas tym przez 90 stron; mogłam się zgodzić, że Werter nawet zabić się nie potrafił; ale pomimo tego, że mogłam się zgodzić z tego typu śmieszkowaniem z tej powieści, nie mogłam powiedzieć, by mnie powieść znudziła.
Inna sprawa, że trochę wstyd się przyznać, że tak jest, gdy wokół, wszyscy raczej mówią, jaka to ona nudna...
Żółwik, bo też ją lubię!
Ith, wiedziałaś, że Goethe oparł „Cieprpienia...” na historii swojego przyjaciela?
👍: 0 ⏩: 1